poniedziałek, 3 listopada 2014

Dolor

Witam.
Dzisiaj opowiem troszkę o bólu. Z góry chcę zaznaczyć, że nie zamierzam wylewać swoich żalów etc., również przykłady, które podam (bo na nich najprościej wytłumaczyć) są nie tyle co zmyślone, bo na pewno miały już kiedyś zastosowanie i może mają, ale nie są autentyczne z mojego życia. No to jazda.
Co to jest BÓL?
Z łac. dolor. Najprościej powiedzieć, że jest to odczucie nieprzyjemne, swoiste, negatywne i subiektywne, powstające pod wpływem bodźców uszkadzających tkankę. Towarzyszące temu emocje to lęk i niepokój oraz przyspieszenie parametrów życiowych tj. przyspieszenie akcji serca, a co za tym idzie oddech, tętno.
Jest to wrażenie negatywne, ale ma swoje plusy. Kiedy coś boli to jakby daje sygnał i woła "Hej, ja tu cierpię! Hejoo! Zrób coś z tym!" Stopień bólu można pomierzyć w skali od 0-10, ale nie tylko. Lekarze często oceniają wizualnie oraz werbalnie. Ocena ta polega na zasadzie pięciu palców. Tak jak w j.polskim pisząc ogłoszenie czy zaproszenie mamy zasadę pięciu palców- tak w medycynie również ona jest w zastosowaniu. Mamy 5 stopni bólu:
1) brak
2) słaby
3) umiarkowany
4) silny
5) nie do zniesienia
Właśnie wyobraźnia podsuwa mi pomysł używania palca jako wskazówki dla lekarza, na zasadzie 1. stopień bólu to np. palec pierwszy, czyli kciuk. A teraz sytuacja "Proszę pokazać palcem na ile pana boli". Pacjent kciuk w górę- bólu brak. A gdyby tak zamienić piąty palec (mały) oznaczający 5. stopień, z tym środkowym to mogłoby to wyglądać tak: "Niech pan pokaże palec, na ile pana boli" i wtedy pacjent takiego palca fuck'a pod nos lekarzowi. No i wszystko wiadomo. xD
W tym chcę zaznaczyć, że już nie raz słyszałam, że pielęgniarka lub lekarz, chociaż częściej to pierwsze, mówili do pacjentów "na pewno nie boli cię aż tak" lub coś w ten deseń. Otóż- oni nie mają prawa oceniać cudzego bólu i nie mogą tak powiedzieć. Swoją drogą jest to denerwujące, może spowodować zdenerwowanie co nie służy pacjentowi i jego stan może się pogorszyć.
Mamy także 2 rodzaje bólu:
- ostry (nagły, silny ból) -> wtedy pacjenta się usypia, czyli najprościej mówiąc narkoza
- przewlekły, który trwa pomimo wygojenia się tkanek. Można go traktować jako chorobę np. bóle fantomowe).
A tak. Bóle fantomowe to bóle odczuwane w miejscu nieistniejącej, amputowanej kończyny lub w miejscu, w którym nie nastąpiły zmiany fizjologiczne, lub które nie zostało uszkodzone mechanicznie tak by mogło powodować ból rzeczywisty, np. w przypadku bolących, lecz zdrowych zębów.
Występuje też zjawisko Analgezji. To całkowity brak odczuwania bólu. Brak bólu zębów, głowy, siniaków etc. wydaje się super. Życie bez bólu. Otóż, to ma też drugą stronę. Włożysz rękę do ognia i możesz się nawet nie zorientować, ze skóra się topi, dopiero po zapachu się zorientujesz. Złamanie- można chodzić nawet miesiące kontuzjowanym i nie być tego świadomym- później komplikacje, bo kończyna się źle zrosła. Więc zapamiętaj- kiedy boli, daje sygnał, że coś jest nie tak. Brak bólu w przypadku analgezji może powodować tragiczne skutki.
Ból Psychiczny
Są to wszelkiego typu urazy na tle psychicznym, trauma, lęk, smutek, przygnębienie, jak to się teraz zwykło mawiać- dół, depresja, również stres i etc. Oczywistych oczywistości nie będę rozwijać, mam zamiar naświetlić Wam depresję, bo wielu ludzi ją myli z innymi schorzeniami, również ze stanem melancholii i wielu nie zna, nie wie co to w ogóle jest.
Otóż DEPRESJA to zaburzenie psychiczne, które charakteryzuje się obniżeniem nastroju, obniżeniem napędu psychoduchowego (spowolnienie ruchowe i spowolnienia toku myślenia), zaburzeniem rytmów około-dobowych (okres snu, czuwania, posiłków) i co najgorsze- wszechogarniający lęk. Nieleczona prowadzi do samobójstwa, choroby somatycznej lub targaniem się na własne życie o ile nie uda się za pierwszym razem. Natomiast MELANCHOLIA to po prostu stan przygnębienia związany z sytuacją życiową np. zawodem miłosnym. W tym stanie powstało wiele dzieł (obrazów, wierszy, muzyki etc.) Artyści wykorzystują ten stan do różnych tworów. Wiele dzieciaków zazwyczaj myli te dwa stany, objawy melancholii są przypisywane do stanu depresji co mnie niezwykle irytuje i zniechęca do prowadzenia dalszej konwersacji. Tak samo jak mylą zauroczenie z miłością. Wracając do depresji- z tego się nie da samemu wyjść, to trzeba leczyć. Czasem nie potrzeba specjalisty, odpowiednich leków, ale zawsze, ale to zawsze taki człowiek musi być otoczony kimś komu nie jest obojętny. W zasadzie ciężko zdefiniować ten stan jedną formułką, bo tyle ile ludzi na świecie, tyle może być rodzajów depresji. Jedna będzie silniejsza, druga słabsza. Jeden człowiek będzie krzyczał etc., inny, który był gadułą- zamknie się w sobie. Do każdego trzeba podejść indywidualnie. To jest także sprawa uczuć, a jak wiadomo każdy człowiek inaczej czuje, każdy ma inną psychikę. Adekwatnie do tego jak szybko można kogoś złamać i wprowadzić w stan przygnębienia- tak samo jest z wyleczeniem się  z niej, ale też nie zawsze. Kogoś kogo łatwiej złamać na wstępie- łatwiej wyprowadzić go z tego stanu (depresji). Jeżeli ktoś jest 'skałą' i się złamie...no to tu już może być problem. Ale jak mówię- do każdego należy indywidualnie podejść. Jedna depresja będzie składać się z jednego wielkiego głazu, inna z milionów kawałeczków kamyczków.

BÓL FIZYCZNY VS BÓL PSYCHICZNY
Na ten temat powstało wiele sprzeczności, który gorszy. Ja osobiście uważam, że gorszy jest psychiczny- jeżeli mam wybierać między tymi dwoma. Sądzę tak dlatego, że ból fizyczny nie trwa wiecznie. Możliwe, że trwa długo, czasem bardzo długo, ale nie wiecznie. Z czasem nawet się zaciera. Kiedyś usłyszałam lub przeczytałam taki tekst, że 'jeżeli kat był dobry to potrafił skazanego utrzymać w męczarniach nawet 3 tygodnie". 
3 tygodnie tortur-> śmierć= wybawienie. 
Kilka lat walki z rakiem = ból -> śmierć = wybawienie. Zostawić bliskich (świadomość ich bólu) = walka z samym sobą = ból psychiczny. 
Wyobraźcie sobie sytuację: pożar. Załóżmy, że rodzina jest dzietna. Przeżywa tylko jeden z rodziców. Żeby nie było- weźmy poparzenie 2. labo 3. stopnia. Oparzenia bolą jak cholera. Wygoją się, zostają blizny. Blizny przypominają, zmieniają, każde odbicie w lustrze powoduje wspomnienia, czasem nienawiść, nie mówiąc o tysiącach pytań typu "dlaczego?" Ale najgorszy jest ból po stracie rodziny. Wyobraźcie sobie, że Was to dotyka i to Wy mieliście to szczęście albo nieszczęście przeżyć. Wasza rodzina ginie. Z tego nie łatwo się otrząsnąć. Ten ból zawsze zostaje, zawsze się ciągnie, nawet jeżeli człowiek weźmie się w garść- zawsze ma świadomość straty. Dlatego sądzę, że jest gorszy psychiczny. Jest też teoria:

TOTAL PAIN
Jest to teoria Cicely Saunders, która wykłada, że ból ten polega na bólu fizycznym, który przerzuca się na ból psychiczny. Prowadzi do zerwania relacji z ludźmi na skutek bólu i prowadzi do bólu socjalnego. Po nim następuje ból duchowy. Oczywiście to skrót, postanowiłam zrobić rysunek (pożal się Boże), który to pokaże.




Jest to błędne koło. Ból fizyczny jest tak silny, że powoduje niechęć do życia i przerzuca się na ból psychiczny. Nikt chorego nie może zrozumieć, bo nikt nie cierpi w ten sposób w jaki cierpi poszkodowany. Oprócz niego nikt nie odczuwa tego bólu. Chory nie chce przebywać wśród ludzi, a  człowiek w odosobnieniu..jakby to powiedzieć...świruje. Brak towarzystwa i odosobnienie powodują samotność, a samotność to także ból duchowy, ergo- ból psychiczny. Od bólu nikt go nie uchroni, są leki, ale leki nie działają wiecznie. Co gorsza, organizm w końcu się przyzwyczaja do leków i nic nie łagodzi bólu. To tak w skrócie.

Cóż, fizycznego bólu raczej nie da się uniknąć w ciągu życia, ale mam nadzieję, że będziecie mieć go jak najmniej. Również mam nadzieję, że nie wpadniecie nigdy w depresję, czy nie przeżyjecie aż tak bolesnych doświadczeń. Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz